- W pierwszej kolejności skupiamy się na sobotnim meczu i tylko o nim myślimy. Co będzie później, przekonamy się dopiero w kolejnym dniu. Mentalnie będziemy przygotowani do zawodów - przekonywał przed trzecim meczem finału pierwszej ligi szkoleniowiec Legii, Piotr Bakun.
Jego zespół w Krośnie wygrał pierwsze spotkanie finału, dzięki czemu odebrał najlepszemu zespołowi rundy zasadniczej przewagę parkietu. Aby wygrać pierwszą ligę i uzyskać możliwość gry w Tauron Basket Lidze jego podopieczni potrzebowali jeszcze dwóch zwycięstw w Warszawie. Połowę tego planu zrealizowali w sobotę.
Legia wyszła na mecz niezwykle zmotywowana. Grała odważnie, z dużą energią i rozwagą w obronie, a z równowagi miejscowych nie wyprowadziły nawet dwa bardzo szybkie przewinienia Marcela Wilczka. Stołeczny zespół na skutek nieporozumienia w obronie rywali objął prowadzenie już w pierwszej akcji meczu i nie tylko potrafił je utrzymać, ale momentami dominował wręcz na parkiecie.
- Nie wiem, dlaczego Marcel tak szybko łapie te przewinienia. Przecież podobnie było również w Krośnie. Bardzo w niego wierzę, bo jest to profesjonalista i wiem, że będzie w niedzielę jeszcze mocniej skoncentrowany. Wszyscy głęboko w niego wierzymy - zaznacza trener Legii.
Pierwsza kwarta sobotniego meczu to było najlepsze dziesięć minut Legii w pierwszej lidze, w której warszawianie grają drugi sezon. Twarda obrona jeden na jednego oraz duży spokój w ataku sprawił, że Legia z każdą minutą powiększała swoją przewagę. Napędzający się zwykle powoli zespół rozkręcił Grzegorz Kukiełka, który pomimo presjii obrońcy trafił dwie trójki. Legia prowadziła wówczas 13:2, a trener Michał Baran był zmuszony poprosić o pierwszą przerwę na żądanie.
- Bardzo słabo weszliśmy w mecz. Nie wiem z czego wynikała te trema, przecież do tej pory nie przegraliśmy meczu na wyjeździe. Na hali było co prawda trochę więcej kibiców niż w rundzie zasadniczej, ale tego nie powinniśmy się obawiać - zastanawiał się trener Miasta Szkła, Michał Baran.
Z drobnymi problemami przyjezdnym udało się wkrótce zatrzymać Kukiełkę, ale w zdobywaniu punktów wyręczyli go Adam Parzych oraz zastępujący Marcela Wilczka Adam Linowski. Gospodarze pierwszą kwartę wygrali 29:12, a 25 z 29 punktów uzyskali wspomiani zawodnicy. Najwięcej Kukiełka - 10, o dwa mniej zgromadził Parzych. Trener Miasta Szkła rotował składem, szukał najlepsego ustawienia na parkiecie, ale nie potrafił zatrzymać seryjnie punktujących rywali, którzy w pewnym momencie potrafili uzyskać 13 punktów z rzędu.
- Grzegorz Kukiełka mimo ręki na twarzy trafił trzy rzuty Darkowi Oczkowiczowi i zaczął się "show" w wykonaniu Legii. Każdą kolejną akcją nakręcali się w ataku, bronili agresywnie a my nie mieliśmy decyzyjności. Momentami nie patrzyliśmy nawet na kosz. Przecierałem oczy ze zdumienia, nie poznawałem mojego zespołu - relacjonował Baran.
- Grzesiek to jest rasowy strzelec. Jeżeli złapie wiatr w żagle, pewność siebie to jest nie do zatrzymania. Wychodził w górę, rzucał, wpadało, super - wyliczał Bakun.
W drugiej kwarcie mecz nieco się wyrównał. Miasto Szkła na moment łapało oddech i zmniejszało dystans, ale gdy potrzebował tego zespół punktowali rezerwowi, głównie z rogów boiska. Dwie trójki trafił doświadczony Andrzej Paszkiewicz, podobnie dorobek Legii wzbogacił Grzegorz Malewski. Oprócz Tomasza Andrzejewskiego, który otrzymywał niewiele piłek w ataku i skupił się głównie na obronie, w pierwszej połowie punktowali wszyscy zawodnicy gospodarzy. Bez punktu do szatni zeszli zaś dwaj wyóżniający się zawodnicy drużyny z Podkarpacia Dawid Bręk, który w stronę kosza rzucał tylko raz oraz Dariusz Wyka. Środkowy Miasta Szkła w pierwszej lidze zablokował najwięcej rzutów rywali (średnia 2 bloki na mecz), ale pod koniec drugiej kwarty dwukrotnie został zatrzymany przez Cezarego Trybańskiego i to w jednej akcji. Wcześniej w całym sezonie Wykę rywale potrafili zatrzymać łącznie cztery razy.
- Mieliśmy świadomość, że ten pierwszy mecz w Warszawie będzie niezwykle ważny dla naszego stanu psychicznego. Już w pierwszej kwarcie odskoczyliśmy na dwadzieścia punktów, a rywale nie byli w stanie się podnieść - mówił obrońca Legii Michał Aleksandrowicz. Udało nam się zatrzymać Krosno nie tylko na obwodzie, przecież grający pod koszem Jakub Dłuski czy Dariusz Wyka również nie mieli łatwych okazji do zdobywania punktów. Mamy długą ławkę i niezależnie od tego, kto wychodzi na boisko daje punkty i mocną obronę, więc byłem spokojny o wynik - dodawał.
- Przez cały tydzień rozmawialiśmy wewnątrz zespołu, że najważniejsze będą pierwsze minuty sobotniego starcia. Mieliśmy rozpocząć je bardzo zdecydowanie, z dużą energią i tak właśnie było. Na treningach przez cały tydzień wyglądaliśmy bardzo dobrze, wręcz najlepiej w sezonie. Widać było tę energię, mobilizację i wolę walki. Super, że tak weszliśmy w spotkanie i graliśmy przez całe zawody - cieszył się trener Legii, Piotr Bakun.
Gospodarze pierwszą połowę wygrali 50:31 i tylko radykalne załamanie formy mogło im odebrać wygraną. Legia po zmianie stron grała jednak konsekwentnie i nie tylko nie zmiejszyła straty, a wręcz ją powiększyła. Grający ofiarnie warszawianie śmiało atakowali tablicę, dzięki czemu nawet po nieskutecznych akcjach, mieli okazję do ich ponowienia. W całym meczu miejscowi mieli 12 zbiórek w ataku, w tym 9 w pierwszej połowie, z czego uzyskali 18 punktów drugiej szansy. Do przerwy ta przewaga wynosiła 13:0, choć Miasto Szkła potrafiło zebrać pięć piłek na połowie rywali.
Przy przewadze Legii sięgającej 25 punktów trener przyjezdnych wysłał na parkiet większość zawodników z pierwszej piątki. Miasto Szkła na moment potrafiło zniwelować straty, ale w żadnym momencie końcowe zwycięstwo Legii nie było zagrożone. Dopiero na pięć minut przed zakończeniem spotkania swoje pierwsze punkty rzucił Dawid Bręk (1/4 z gry), niewiele lepiej wypadł MVP sezonu zasadniczego Dariusz Oczkowicz 10 punktów, ale 4/11 z gry.
- Tak naprawdę przez cztery kwarty nie mogliśmy złapać właściwego rytmu, prónowałem zagrać na czterech niskich graczy, zmieniać obronę, ale nic to nie dawało. Przez całe spotkanie nie mieliśmy ani jednego dobrze dysponowanego zawodnika. To nie wynika z formy, bo ta jest, tylko z psychiki zawodników. Zawodnicy zaczęli się zamykać, zaczęła im drżeć ręka. Nie było zespołowości, tempa w ataku. W zasadzie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła byliśmy gorsi od Legii - przyznał szkoleniowiec krośnian.
- Do niedzielnego meczu podejdziemy inaczej jak do drugiego w Krośnie. Gramy u siebie na hali, chcemy skończyć tę rywalizację przed naszą publicznością. Musimy teraz dobrze wypocząć i skorzystać z pomocy naszych fizjoterapeutów, aby czwarty mecz rozpocząć z identyczną energią - zaznacza Aleksandrowicz, który rzucił 15 punktów, najwięcej w zespole, dla Legii.
- Znamy zagrywki rywali, oni znają nasze, dlatego tak ważne są drobne elementy, które składają się na całość. Mamy na myśli grę jeden na jeden w obronie, zastawianie tablicy. My byliśmy na nich bardzo mocno skoncentrowani, była walka, dlatego wygraliśmy - stwierdził Bakun.
Czwarte spotkanie finału pierwszej ligi zostanie rozegrane w niedzielę o godzinie 13 w Warszawie.
- Gramy w niedzielę o 13, to dosyć nietypowa pora. Klub chce, abyśmy wszyscy mieli podobny rytm dnia, dlatego bezpośrednio z hali na Bemowie wyjechaliśmy do hotelu, gdzie będziemy mieć odnowę. Jeszcze w sezonie zasadniczym w jednym z wywiadów mówiłem, że znajdziemy się w finale i miałem rację. Teraz głęboko wierzę, że to my wywalczymy awans a nie Miasto Szkła - deklarował Aleksandrowicz.
- Im krótsza jest ta przerwa tym lepiej. W szatni widziałem po chłopakach, że jak najszybciej chcą wyjść na parkiet i rozegrać rewanż. Mają charakter i serce do gry, dlatego wierzę, że się podniosą a my zakończymy rywalizację w Krośnie - mówił trener Miasta Szkła.
- Trzeba pamiętać, że sobotnia wygrana nic nam jeszcze nie daje. Prowadzimy w finale 2:1, ale gra się do trzech wygranych, dlatego do samego niedzielnego meczu będę starał się budować pozytywne emocje. Oczywiście zrobimy analizę wideo, ale tylko wewnątrz sztabu. Najważniejsze są pozytywne emocje - zakończył trener Legii.
Adam Wall
Wynik trzeciego meczu finałowego
( do trzech wygranych)
O 3. miejsce
Pierwsze spotkanie 92:69 wygrał Max Elektro Sokół, który tym samym osiągnął lepszy wynik w dwumeczu i zakończył rywalizację na trzeciej pozycji.