Jakub Dłuski: Okazaliśmy się drużyną z charakterem

- Byliśmy już w mule, ale wygrzebaliśmy się i możemy cieszyć się z wygrania pierwszej ligi - mówi środkowy Miasta Szkła Krosno Jakub Dłuski, który trzeci raz w swojej karierze wywalczył awans do koszykarskiej ekstraklasy.

news

Miasto Szkła Krosno wygrało piąty mecz finału pierwszej ligi i uzykało możliwość gry w Tauron Basket Lidze. Dla środkowego krośnian Jakub Dłuskiego jest to trzeci awans do najwyższej klasy rozgrywek w Polsce w karierze. Wcześniej "Buba" miał okazję świętować wspólnie z ŁKS-em Łódź i Polfarmeksem Kutno.

- Każdy smakował inaczej. Jeśli popatrzymy na wyniki poszczególnych spotkań, to z Polfarmeksem był najłatwiejszy. Najtrudniejszą przeprawę mieliśmy wówczas w półfinale, kiedy to rywalizowaliśmy... z drużyną z Krosna (3-1). Awans z ŁKS-em to też było coś niesamowitego, przegrywaliśmy już przecież 0:2, ale piąte spotkanie w Dąbrowie Górniczej należało do nas - tłumaczy Dłuski. W sezonie 2010/2011, kiedy to z miejsca w ekstraklasie cieszyli się łodzianie awans uzyskiwali zwycięzcy półfinałów, dopiero od kolejnych rozgrywek prawo gry w Tauron Basket Lidze uzyskuje tylko zwycięzca pierwszej ligi.

Obrona Legii, podobnie jak pozostali rywale, dużą uwagę poświęcili właśnie Jakubowi Dłuskiemu. Podkoszowy często dostawał bowiem piłkę blisko pola trzech sekund, gdzie potrafił wykorzystać swoją siłę fizyczną. Zawodnicy, nie zawsze za namową trenerów, często starali się go podwajać, co kończyło się odrzuceniem piłki na obwód i punktami niskich graczy. 28-letni środkowy w całym sezonie notował średnio 10,3 punktu oraz 7,1 zbiórki na mecz. W finale jego statystyki były podobne (9,6 pkt i 7,6 zbiórki), ale łącznie zebrał 15 piłek na atakowanej tablicy, a w dwóch ostatnich meczach miał 3,5 asysty. - Po ciosie, który dostaliśmy od Legii w trzecim meczu, tylko chłopaki z charakterem mogły się podnieść po czymś takim. Byliśmy już w mule, ale wygrzebaliśmy się i możemy cieszyć się z awansu w Krośnie. Pierwszy raz w swojej karierze mam okazję świętować awans we własnej hali - mówi pochodzący z Bydgoszczy koszykarz.

Koszykarze Miasta Szkła w drodze do finału pierwszej ligi przegrali tylko 1 z 36 spotkań, przed pierwszym meczem z Legią wyglądali jednak na mocno zdenerwowanych i w efekcie przegrali tamte zawody z dobrze dyponowaną w obronie drużyną z Warszawy. Do piątego spotkania podeszli jednak spokojnie, choć hala MOSiR w Krośnie wypełniła się do ostatniego miejsca, a sporo osób z braku miejsc do siedzenia obserwowało spotkanie z poziomu parkietu.

- Nie da się ukryć, że w tym pierwszym meczu byliśmy lekko spięci. Nie wyszły nam te zawody, na szczęście to już jest przeszłość. W środę wiedzieliśmy, że jutra już nie ma i musimy postawić wszystko na jedną kartę, czyli wyjść i zrobić swoje, a stres na pewno w tym nam by nie pomógł. Gdy jeszcze zobaczyliśmy jak wiele osób nas wspiera, tym większa była nasza wiara w wygraną. Bardzo chcieliśmy wygrać pierwszą ligę i cieszę się, że w ten sposób zakończył się dla nas sezon - mówi uradowany Dłuski.

Najlepszy zespół rundy zasadniczej trzecie spotkanie finału w Warszawie przegrał wysoko (57:85) i był o krok od zakończenia sezonu na drugim miejscu. Po zaledwie 17 godzinach jakie dzieliły oba mecze, podniósł się jednak w stolicy, wygrywając 86:54, dzięki czemu wrócił na piąte spotkanie do Krosna. - Byliśmy zmasakrowani, głównie pod względem psychicznym, ale podczas męskiej rozmowy w hotelu, powiedzieliśmy sobie, że nie możemy przegrać tego finału jak dziewczynki. Mieliśmy wyjść na parkiet i bez względu na wynik zostawić tam serce. Udało się wygrać, wróciliśmy do Krosna i mieliśmy przewagę psychologiczną po swojej stronie - przyznaje środkowy.

GALERIA ZDJEĆ Z PIĄTEGO MECZU FINAŁU

Kiedy rozmawia się z zawodnikami Miasta Szkła, bardzo często podkreślają w rozmowach, że siłą drużyny były bardzo dobre relacje poszczególnych graczy poza parkietem. Jak łatwo się domyślić, podobnego zdania jest również Jakub Dłuski. - W każdym meczu ktoś inny "ciągnął" nasz wynik, często nasza punktacja była wywrócona do góry nogami, co napewno nie ułatwiało zadania rywalom, którzy przygotowywali się na mecze z nami. To właśnie ta rodzinna atmosfera, która panowała w klubie, dodawała nam w trudnych momentach skrzydeł - analizuje Dłuski.

Bardzo ważnym zawodnikiem dla drużyny z Krosna jest pochodzący z Gorlic i na stałe tam mieszkający Dariusz Oczowicz. 34-letni rzucający był w klubie, gdy ten walczył w drugiej lidze, nie odszedł także po spadku z pierwszej. W sezonie 2015/2016 decyzją trenerów pierwszej ligi został wybrany MVP sezonu zasadniczego i to właśnie jemu Jakub Dłuski dedykował awans do Tauron Basket Ligi. - To świetny gracz i świetny człowiek. Nikt inny, tak jak on nie zasłużył, aby zagrać z Miastem Szkła w ekstraklasie - kończy środkowy.

Adam Wall

udostępnij